Pierogi

Kosztowne metamorfozy czyli Nago Sushi & Sake

Kiedy przeczytałam informację o otwarciu nowej restauracji z sushi przy świętej Getrudy, w głowie zapaliła się lampka: przecież na świętej  Gertrudy jest już jedno sushi! Moi znajomi reagowali podobnie i zaczęliśmy się zastanawiać: czy to konkurencja dla Sakany czy też Sakana się zamknęła? Wszyscy mieliśmy po trochu rację. Sakana Sushi zamknęło lokal pod koniec października, a w jej miejsce powstało nowe miejsce z tymi samymi właścicielami i nowym menu (ozdobionym zresztą niezwykle apetycznymi zdjęciami). I nowymi cenami.

Kraków - Nago Sushi & Sake -Futomaki z okoniem - Gunkan maki (więcej…)

Halo! Jesteśmy głodni! Czyli jedzenie na telefon albo zamawianie przez klikanie (AKTUALIZACJA 22.06.2017)

Po doświadczeniach poprzedniego tygodnia, naturalną kontynuacją rozważań nad wyborem źródła jedzenia, które dowiozą nam do domu, wydał mi się wpis, w którym opowiem Wam skąd zamawiamy jedzenie, kiedy pogoda, samopoczucie albo i inne czynniki nie pozwalają nam na wyjście do restauracji, a lodówka akurat świeci pustkami (albo pogoda, samopoczucie czy inne czynniki nie pozwalają nam na ugotowanie obiadu). Będzie też o tym, co warto, a czego nie warto zamawiać, opakowaniach i różnych aspektach zamawiania jedzenia.Kraków - dowóz - na telefon (więcej…)

Gruzińska uczta czyli degustacja win z winnicy Vaziani

Czy znacie legendę o powstaniu Gruzji? Podobno było tak: po stworzeniu Świata Bóg ogłosił, że sprawiedliwie podzieli Ziemię, tak żeby każdy miał na niej swoje miejsce. Ludzie różnych narodowości zaczęli kłócić się i przekrzykiwać, bo każdy chciał dostać najlepszy kawałek. Gruzini nie byli awanturnikami, woleli spokojnie poczekać na swoją kolej. Usiedli z boku, w cieniu drzew. Rozłożyli wino i jedzenie i ucztowali. Bóg skończył dzielić Ziemię pomiędzy poszczególne narody i skierował się w kierunku ostatniego kawałka Ziemi, którego nikomu nie dał, bo był najpiękniejszy i chciał go zachować dla siebie, by w tym właśnie miejscu odpoczywać. Usłyszał jednak, że ktoś tam ucztuje i bawi się. Zachwycony, że Gruzini zamiast awantury wybrali zabawę i jedzenie, oddał im ten najpiękniejszy kawałek Ziemi, który odtąd nazywamy Gruzją.

Kraków - Klimaty Południa - degustacja win z winnicy Vaziani - zestaw degustacyjny (więcej…)

Miejsce z charakterem czyli Karakter

Na to otwarcie czekaliśmy od kiedy jasne stały się dwie rzeczy: osoba szefa kuchni, bo Daniel Myśliwiec nieustająco urzeka nas w Zazie, oraz temat przewodni, czyli podroby. Dlatego puściliśmy w niepamięć wszelkie negatywne aspekty odwiedzania lokali w dzień otwarcia i 4 sierpnia zameldowaliśmy się przy Brzozowej 17. Oczekiwaliśmy tłumów żądnych grasicy i ozorków. Na szczęście wolnych stolików nie brakowało choć, jak na sezon ogórkowy, ruch był całkiem spory.Kraków - Karakter - grasica, ravioli, kurki, polik wołowy

(więcej…)

Z aferą w tle czyli Kurka Wodna (zamknięte)

Niedzielny obiad zasługuje na specjalna oprawę. Dlatego idea niedzielnego obiadu przy najstarszej ulicy Krakowa wydawała się całkiem niezłym pomysłem. O restauracji Kurka Wodna usłyszałam przy okazji zamieszania dotyczącego lokalu, w którym znajduje się restauracja i w sumie atmosfera skandalu dobrze jej zrobiła, bo gdyby nie artykuły w prasie, pewnie bym o niej szybko nie usłyszała. A tak zbadałam genezę nazwy, zgłębiłam menu i kartę win. Przyszedł wreszcie czas na wizytę.

Kraków - Kurka Wodna - Kotleciki jagnięce w orientalnym sosie z gorczycą (więcej…)

W górach i na stepie czyli Widelec w Gruzji – relacji z podróży część trzecia

Choć niewątpliwie stolica Gruzji, Tbilisi, ma w sobie wiele uroku, a i czas spędzony na kwaterze u naszych ormiańskich gospodarzy wspominamy bardzo miło, to niewątpliwie najlepszym fragmentem wycieczki do Gruzji były wyjazdy w teren. Czy to w góry, czy to na step, nie można było narzekać na nudę i brak wrażeń. Nie zawsze wszystko przebiegało tak jak sobie zaplanowaliśmy, ale czyż nie w tym cały urok wyjazdów w nieznane?

Gruzja - Kazbegi - sklep z winem (więcej…)

Na pierogi czyli Krym Art & Grill (zamknięte)

Do Krymu zrobiłam dwukrotne podejście. Najpierw na obiad wybrałam się sama. Nie było źle więc kolejnym razem zabrałam tez Widelca. Po pierwszej wizycie miałam mieszane uczucia, ale czułam też niedosyt, no bo ile może zjeść jedna (nawet bardzo głodna) osoba. Po drugiej wizycie, wiedziałam, że warto, choć najlepsze kąski trafiły się Widelcowi.

Kraków - Art&Grill Krym - manty z wołowiną i dynią (więcej…)

Ile można zjeść chinkali czyli Widelec zwiedza lokale gastronomiczne w Tbilisi – relacji z Gruzji część druga

W pierwszej części relacji z Gruzji mogliście przeczytać o domowym jedzeniu, które serwowali nam nasi ormiańscy gospodarze na kwaterze w Tbilisi. Dziś opowiem Wam o lokalach, które udało nam się odwiedzić w stolicy Gruzji. W Tbilisi spędziliśmy dwa całe dni i kilka wieczorów. Nie celowaliśmy w wyszukane restauracje, raczej staraliśmy się trafić do miejsc, w których stołują się Tbilisyjczycy. Część przybytków pokazał nam „przyjaciel od kurczaków’, a niektóre odkrywaliśmy już sami. Niestety nie udało nam się odwiedzić miejsca rekomendowanego przez naszych gospodarzy czyli Shemoikhede Genetsvale (koło Galaktioni Bridge), ale postaramy się to nadrobić przy kolejnej wizycie.

Gruzja - Tbilisi - wine road

(więcej…)

Ogródków czas czyli widelcowe podsumowanie numer 10 – maj/czerwiec 2016

Początek czerwca zapowiada się spokojnie, większe wydarzenia kulinarne będą miały miejsce w drugiej połowie miesiąca. Jest więc czas na wycieczki rowerowe i odwiedzanie starszych i tych nowszych food truck parków oraz lokali dysponujących ogródkami, w których tak przyjemnie spędza się ciepłe wiosenne wieczory. Do tych ostatnich dołączyło właśnie dziś Pino Garden, nowy lokal właścicieli Pino z placu Szczepańskiego. Więcej o nowościach w krakowskiej gastronomii przeczytacie w tekście poniżej.

Kraków - Błonia- Pino Garden - Wiślna - FArma (więcej…)

Rehabilitacja czyli Biała Róża

Pomysł na wizytę w Białej Róży powstał po warsztatach kulinarnych zorganizowanych przez Kobiety i Wino, które odbywały się w ramach Małopolskiej Jesieni Enologicznej. Wyjątkowo, podczas tej kolacji, zjadłam cały deser (choć moje towarzyszki liczyły, że się nimi podzielę), a sarninę z radością wyjadałam z talerzy koleżanek wegetarianek. Po mojej relacji z Białej Róży, Widelca nie trzeba było długo namawiać na wizytę, ale tak jakoś wyszło, że trafiliśmy tam dopiero po trzech miesiącach od pamiętnej kolacji. Dołączyli do nas nasi przyjaciele, którzy mieli szczerą nadzieję, ze tym razem mój wybór lokalu okaże się choć trochę lepszy niż tydzień wcześniej.

Kraków - Gastrobooking - Biała Róża - wybór deserów (więcej…)