Ciężkie życie blogera czyli prezentacja nowego menu w Hilton Garden Inn Krakow Airport
Życie blogera nie jest łatwe. Na co dzień zasuwa w korporacji, a jak już pójdzie coś zjeść, to najczęściej mu wystygnie, zanim skończy robić zdjęcia. A kiedy nie robi zdjęć jedzeniu, wszyscy się dziwią. W pracy wszyscy patrzą mu w talerz. W wieczory i weekendy jest nękany przez szerokie grono znajomych pytaniami: Gdzie zjeść? Co polecasz? Jakieś nowości? Z powodu problemów z silną wolą ciężko mu utrzymać dietą, a tu jeszcze rodzina donosi, że czytelnicy się skarżą, że wpisy na blogu pojawiają się zbyt rzadko. Więc znowu trzeba iść jeść i dietę szlag trafił…
Ale tak na serio to wcale nie jest tak źle! Lubimy odkrywać nowe miejsca i smaki, i dzielić się nimi z Wami. Lubimy się wymądrzać i doradzać w doborze restauracji w zależności od okazji, apetytu i kieszeni. No i dla dobrego jedzenia, warto jest czasami złamać dietę. A w dodatku czasami, mamy okazję spróbować niektórych rzeczy, zanim pojawią się w oficjalnym menu lokalu, porozmawiać z szefami kuchni, powymieniać się opiniami z innymi osobami, tak jak my zwariowanymi na punkcie jedzenia. Tak też było w ostatni czwartek, podczas prezentacji nowego menu w restauracji hotelu Hilton Garden Inn Krakow Airport.
Podczas kilkudaniowej kolacji, szef kuchni, Miłosz Kowalski wraz ze swoimi współpracownikami, zaprezentowali nam menu, które będzie dostępne w restauracji hotelowej od połowy sierpnia 2015. Każde danie czymś nas zaskakiwało: czy to smakiem, czy teksturą. W każdym odnajdowaliśmy znane nuty, ale też często potrzebowaliśmy chwili aby rozpracować poszczególne składniki dania. Szef Miłosz zadania nam nie ułatwiał i pojawił się na sali dopiero pod koniec kolacji, aby odpowiedzieć na pytania dotyczące menu.
Nie sposób opisać tutaj wszystkich wrażeń jakich doświadczyliśmy tego wieczoru i wszystkich pytań, które sobie nawzajem zadawaliśmy. Czy w sorbecie z marchewki jest też morela? Czy to purée z pietruszki czy selera? Skąd cytrusowy posmak orzechów? Podczas tej kolacji, nie tylko mieliśmy okazję spróbować wyśmienitych dań, bo mogę już Wam zdradzić, że całe menu nas oczarowało, ale też doskonale się bawiliśmy.
Które dania urzekły nas najbardziej? Widelec stawia oczywiście na jagnięcinę z demi-glace, owocami, bobem i purée z pietruszki, ale zachwycił się również marchewkowym sorbetem i cytrusowo-bazyliową lemoniadą. Z tego zachwytu wypił też moją, bo za długo ociągałam się z jej wypiciem. Obojgu nam bardzo smakowała zupa grzybowo-ziemniaczana, do której zaserwowano na łyżce sferę ze śmietany (przez dłuższą chwilę wszyscy byli przekonanie, że to jajko) i chips z boczku z dodatkami. Ze swojej strony, chciałabym tez wyróżnić szpinakowe ravioli z kozim serem, podane ze śmietaną i poziomkami. Nareszcie kozi ser pojawił się w innym połączeniu niż z burakiem, które to połączenie serwowane jest w większości restauracji. Burak użyty za to został w deserze. Absolutnym hitem był dla nas natomiast owczy ser basajo podany z granitą z białego wina.
Menu zaserwowane tego wieczoru może sprawić, że spełnią się aspiracje restauracji hotelu Hilton do bycia czymś więcej niż tylko restauracją hotelową. My z pewnością chętnie zaglądalibyśmy tu częściej i już zacieramy ręce na myśl o wrześniowym locie z Balic. Może zdążymy coś przekąsić przed lotem.
Restauracja hotelu Hilton Garden Inn Kraków Airport, ul. Medweckiego 3, Balice.