Weekendowe wycieczki czyli Widelec na Podhalu i na Śląsku
Ostatnimi czasy bardzo nam doskwierał krakowski smog, dlatego każdą możliwość wyjazdu poza Kraków witaliśmy z entuzjazmem. I tak, raz udało nam się wyskoczyć na spacer nad Morskie Oko, a następny weekend spędziliśmy na odkrywaniu uroków Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Każdemu wyjazdowi towarzyszyły oczywiście atrakcje kulinarne. Bo jakże by inaczej!
Po spacerze nad Morskie Oko, zdecydowaliśmy się odwiedzić kultową restaurację Bury Miś w Bukowinie Tatrzańskiej, która polecamy odwiedzić nie tylko ze względu na kuchnię, ale i niesamowite wnętrze. I zewnętrze 😉
Na stolik w Burym Misiu, jak na kultową restaurację przystało, trzeba było czekać. Choć z głodu nam już kiszki marsza grały, poczekaliśmy. Ani ja, ani Widelec nie mieliśmy problemu z wyborem: ja wybrałam jagnięcinę w sosie pomidorowo-czosnkowo-śmietanowym, a on udziec barani opiekany z masłem czosnkowym (każde z dań około 30 PLN, dodatki płatne osobno – rachunek zaginął). Nasi towarzysze wybrali placki po zbójnicku i kotlet „Góral” (oscypek z masłem w schabie panierowanym).
Moja jagnięcina wylądowała oczywiście na stole w momencie, w którym oddaliłam się aby umyć ręce. Dlatego po powrocie dowiedziałam się, ze wszyscy już jej spróbowali i sos jest absolutnie pyszny! rzeczywiście, sos z pomidorów, czosnku i śmietany był wyjątkowo dobrze skomponowany choć trochę gasił smak jagnięciny. Mistrzowsko smakowała za to baranina Widelca, idealnie podkreślona masełkiem z czosnkiem. Do tego zasmażane buraczki co do których zdania były podzielone: żeńska część grupy uważała je za, co najwyżej, niezłe, podczas gdy męskiej części smakowały bardzo.
Placki z gulaszem nie zachwycały. Same placki były dość grube i zdążyły mocno namoknąć sosem. Dodatkowo okraszone zostały śmietaną, żółtym serem i warzywną sałatką. Choć poszczególne elementy tej układanki były wysokiej jakości, danie w całości trochę przekombinowane. Polski przesyt składników. Trochę tak jak z polską pizzą.
Oscypek w schabie wylądował na stole jako ostatni i równie szybko powędrował z powrotem do kuchni. Mięso było różowe i niedosmażone, co w przypadku wieprzowiny nie powinno mieć miejsca, Na szczęście nie było problemu z wymianą schabu na jagnięcinę i głód ostatniej osoby w końcu również został zaspokojony.
Z Burego Misia wyszliśmy więc połowicznie zadowoleni. Połowa moja i Widelca, miała to szczęście, że posiłkiem była bardzo usatysfakcjonowana.
Kolejny weekend spędziliśmy na Śląsku w otoczeniu zamków na szlaku Orlich Gniazd. Jednym z naszych celów (przynajmniej według mojego planu) miała być Pstrągarnia Raczyńskich w Złotym Potoku, ale kiedy odkryliśmy Smażalnię pod lasem, Widelec nie chciał jeść już nigdzie indziej. Dlatego wizytę w pstrągarni musiałam odłożyć na kolejny raz.
Nowością w smażalni są dania z dziczyzny, nie omieszkaliśmy więc spróbować gulaszu z dzika z plackami ziemniaczanymi. Placki idealne: małe, wysmażone, chrupiące. Gulasz aromatyczny, a mięsko rozpływa się w ustach. Pycha. Mają jeszcze potrawkę z jelenia, ale tę zostawiliśmy sobie na kolejną wizytę. Bo w karcie tyle ryb do spróbowania! A wszystkie świeżutkie, jeszcze niedawno pływające w pobliskim stawie. I jeszcze zupy: rybna z kaszą jaglaną i delikatny rosół z jesiotra z kluseczkami (10 PLN każda). Ja zaczęłam od tej drugiej, dobrze doprawionej pełnej warzyw zupy rybnej, dlatego rosół z jesiotra wydał mi się po niej trochę mdły. Ale Widelec był rosołkiem zachwycony.
Tym razem padło na ryby smażone, ale są też parowane i grillowane. Moim faworytem został sandacz, a Widelec został fanem mięsnego w konsystencji jesiotra. Do rybek wart zamówić zestaw pysznych surówek z kapusty pekińskiej i kiszonej kapusty (z marchewki zrezygnowaliśmy).
W Smażalni można też zakupić robione przez nich przetwory rybne (w zalewie octowej), smalec, a od marca pieczony na miejscu chleb. My zakupiliśmy smalczyk. A na rybki z pewnością jeszcze wrócimy.
Mamy nadzieję, że kolejne weekendowe wyprawy będą równie smaczne.
Czteroosobowy obiad z napojami w Misiu: 220 PLN.
Obiad dla dwóch osób w smażalni to około 100 PLN.
Bury Miś, ul. Długa 154, Bukowina Tatrzańska
Smażalnia pod lasem, Sygontka, ul. Leśna 10 42-250 Przyrów