Niedzielny obiad zasługuje na specjalna oprawę. Dlatego idea niedzielnego obiadu przy najstarszej ulicy Krakowa wydawała się całkiem niezłym pomysłem. O restauracji Kurka Wodna usłyszałam przy okazji zamieszania dotyczącego lokalu, w którym znajduje się restauracja i w sumie atmosfera skandalu dobrze jej zrobiła, bo gdyby nie artykuły w prasie, pewnie bym o niej szybko nie usłyszała. A tak zbadałam genezę nazwy, zgłębiłam menu i kartę win. Przyszedł wreszcie czas na wizytę.
Choć niewątpliwie stolica Gruzji, Tbilisi, ma w sobie wiele uroku, a i czas spędzony na kwaterze u naszych ormiańskich gospodarzy wspominamy bardzo miło, to niewątpliwie najlepszym fragmentem wycieczki do Gruzji były wyjazdy w teren. Czy to w góry, czy to na step, nie można było narzekać na nudę i brak wrażeń. Nie zawsze wszystko przebiegało tak jak sobie zaplanowaliśmy, ale czyż nie w tym cały urok wyjazdów w nieznane?
Do Krymu zrobiłam dwukrotne podejście. Najpierw na obiad wybrałam się sama. Nie było źle więc kolejnym razem zabrałam tez Widelca. Po pierwszej wizycie miałam mieszane uczucia, ale czułam też niedosyt, no bo ile może zjeść jedna (nawet bardzo głodna) osoba. Po drugiej wizycie, wiedziałam, że warto, choć najlepsze kąski trafiły się Widelcowi.
Jakieś dwa tygodnie temu, po raz kolejny miałam przyjemność uczestniczyć w pokazie kulinarnym Karola Okrasy, który tym razem odbywał się w plenerze, na terenie hotelu Poziom 511 w Ogrodzieńcu. Tym razem tematem przewodnim spotkani był grill i potrawy, które można na nim szybko przygotować. A w kociołkach, pod okiem pomocników Karola, ochotnicy z publiczności przygotowywali zupy. Co tym razem przygotował dla nas Karol Okrasa? Były bataty z pomoćką (gzikiem), ryby (tradycyjnie łosoś w sianie), szybkie szaszłyki z karkówki oraz pasty i sałatki z bakłażana, pieczonej pietruszki i innych warzyw. Jeśli jesteście fanami Karola i lubicie oglądać go w telewizji, to polecam Wam wybrać się na kolejne z nim spotkania, które z pewnością się jeszcze w hotelu Poziom 511 odbędą. Karola Okrasa jest naprawdę fajnym gościem, a przy osobisty kontakcie jeszcze zyskuje. Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z tego spotkania.
W pierwszej części relacji z Gruzji mogliście przeczytać o domowym jedzeniu, które serwowali nam nasi ormiańscy gospodarze na kwaterze w Tbilisi. Dziś opowiem Wam o lokalach, które udało nam się odwiedzić w stolicy Gruzji. W Tbilisi spędziliśmy dwa całe dni i kilka wieczorów. Nie celowaliśmy w wyszukane restauracje, raczej staraliśmy się trafić do miejsc, w których stołują się Tbilisyjczycy. Część przybytków pokazał nam „przyjaciel od kurczaków’, a niektóre odkrywaliśmy już sami. Niestety nie udało nam się odwiedzić miejsca rekomendowanego przez naszych gospodarzy czyli Shemoikhede Genetsvale (koło Galaktioni Bridge), ale postaramy się to nadrobić przy kolejnej wizycie.
Kiedy wśród pięciu miejsc polecanych na lunch w Krakowie wymieniliśmy restaurację hotelu Hilton Garden Inn Krakow Airport, kilka osób zżymało się, że to nie Kraków, i co to w ogóle za pomysł, żeby wysyłać kogoś na lunch na lotnisko. Tymczasem, po ostatniej kolacji degustacyjnej, w której mieliśmy przyjemność uczestniczyć tydzień temu, jesteśmy jeszcze bardziej przekonani, że to restauracja godna polecenia nie tylko na lunch, ale i na kolację. Tym bardziej, że od centrum miasta dzieli ją tylko kilkanaście minut podróży pociągiem. Propozycje dań w wiosennej karcie, przygotowanej przez szefa kuchni, Miłosza Kowalskiego z zespołem, pełne są niecodziennych połączeń i często zaskakują formą podania nie tylko całej potrawy, ale i poszczególnych składników. Tak jak i podczas poprzedniej kolacji, nie raz zaskoczeni byliśmy smakiem i mieliśmy problem z rozpoznaniem wszystkich składników danej potrawy, sprytnie przebranych w niecodzienne kolory i formy. Wierzymy, że szef kuchni jeszcze niejednym nas zaskoczy, a tymczasem zapraszamy Was do obejrzenia galerii zdjęć z kolacji.
Aperitif: Truskawki, szparagi z crudo i serem pecorino z truflą.
W ostatnią sobotą miało miejsce otwarcie nowego placu z food truckami w samym sercu Kazimierza. U zbiegu ulic Ciemnej, Jakuba i Izaaka, na skwerku, powstał plac Izaaka. Prowodyrem tej inicjatywy i też najbarwniejszą postacią na placu jest Walenty Kania, który już jakiś czas karmi krakowian podrobami i kiełbasami z różnych rodzajów mięsa. Na początku spotkać go można było tylko ze stoiskiem na rożnych imprezach, potem zagościł na chwilę na ulicy Dajwór 21, a obecnie stacjonuje właśnie na placu Izaaka i pozytywnie nakręca to miejsce. O Walentym pisaliśmy już we wpisie o propozycjach miejsc dla mięsożerców, ale zdecydowanie zasłużył on na osobny tekst.
Kiedy już otarliśmy łzy po zamknięciu Dorsza, postanowiliśmy sprawdzić co to za restauracja otworzyła się w jego miejsce. Przechodziliśmy dwukrotnie, zaglądaliśmy, obserwowaliśmy, ale jakoś nie mieliśmy odwagi wejść. Zdjęcia na profilu facebookowym niby zachęcały, ale wiadomo jak to ze zdjęciami bywa. Przekonała nas dopiero lektura karty. Krótka i pełna smakowitych pokus. Poszliśmy czym prędzej.
Wiosenna edycja Restaurant Week już za nami, więc, tak jak obiecałam, nadszedł czas na podsumowanie moich wizyt w lokalach biorących udział w festiwalu. Muszę przyznać, że z tej edycji jestem dużo bardziej zadowolona niż z poprzednich, co świadczyć może o tym, że na krakowskiej scenie restauracyjnej jest coraz lepiej, albo że po prostu dobrze trafiłam. Co prawda, tylko w jednym z odwiedzonych lokali, miałam przekonanie, że dostaję porcje standardowej wielkości, a nie degustacyjne. Ale żaden nie rozczarował mnie pod względem smaku. Może jestem zbyt pobłażliwa, alestaram się patrzeć na to od tej strony, że w przypadku porcji degustacyjnych, nie targają mną po konsumpcji wyrzuty sumienia związane z dbałością, a właściwie jej brakiem, o linie. Zresztą i towarzysząca mi w jednym z lokali mama, i Pani Łyżka, która dołączyła do nas w Hiltonie, z wielkości porcji były podobnie zadowolone. Trochę odmiennego zdania był Widelec, ale on ma zdecydowanie większą pojemność.
Choć dzisiaj akurat tego nie widać, zgodnie z kalendarzem, do Krakowa i krakowskiej gastronomii zawitała wiosna. Mamy dzisiaj dla Was sporo smakowitych informacji o nowo otwierających się lokalach i wszystko wskazuje na to, że nadchodzące tygodnie nie będą gorsze. Ten miesiąc rozpoczynamy z Restaurant Week i mamy nadzieję, że udało Wam się już zarezerwować stoliki w wymarzonych restauracjach. My naszą przygodę z rozkwitającą sceną restauracyjną zaczynamy już jutro i mamy w planie odwiedzić co najmniej trzy restauracje. O wrażeniach z tych wizyt na pewno Wam opowiemy. A teraz przeczytajcie, co jeszcze nas czeka w najbliższych tygodniach.