Widelec w Bieszczadach czyli Zajazd pod Czarnym Kogutem
Jak pewnie zauważyliście, mało ostatnio Widelca w Krakowie. A to dlatego, że albo w pracy, albo w rozjazdach. I własnie w jeden z weekendów wywiało nas aż w Bieszczady. Miejscowość nazywa się Czarna, wydaje się być na końcu świata i w kompletnej głuszy. A tu taka niespodzianka: tuż obok naszego domku, w pięknym dworku, znaleźliśmy zajazd. Pod Czarnym Kogutem. Nie mogliśmy nie zajrzeć i nie spróbować bieszczadzkich przysmaków.
Była nas czwórka, a apetyt mieliśmy wielki. No to nazamawialiśmy. Więcej niż bylibyśmy w stanie zjeść. Ale od początku. Widelec rozpoczął od chleba ze smalcem i ogórkiem (5 PLN), trochę śmiesznie udekorowanego czerwoną i cebulą i papryką. Smalczyk poprawny, ogórki też całkiem niezłe. Dobrze wróżyło to na resztę zamówienia.
Z zup spróbowaliśmy barszczu czerwonego z kołdunami (11 PLN) i rosołu z czarnego koguta w dwóch wersjach: z kołdunami (11 PLN) i z makaronem (8 PLN). Barszcz jak na mój gust był trochę zbyt słodki, za to za mało kwaśny. Za to kołduny z polędwicą – pierwsza klasa. Obaj panowie zachwalali też rosołek, tłuściutki jak na rosół przystało, ale klarowny i bogaty w smaku. Doskonale smakował i z makaronem i z kołdunami.
Po solidnych porcjach zupy, na danie główne nie mieliśmy już właściwie ochoty ani miejsca, no ale przecież nie mogliśmy się tak łatwo poddać. Na stół wjechały dwie porcje placka ziemniaczanego po bieszczadzku z gulaszem z dzika (29 PN), placki ziemniaczane ze śmietaną (11 PLN) i obsmażane na patelni z cebulką pierogi babuni z nadzieniem w różnych smakach (16 PLN). Panowie swoje porcje spałaszowali, choć musieli sobie pomagać, popijając je piwem, panie, po skosztowaniu, poprosiły o spakowanie swych dań na wynos.
W konkurencji dań głównych zwyciężył zdecydowanie placek po bieszczadzku, bo choć sam placek ziemniaczany nie był najwyższych lotów; za gruby i ociekający tłuszczem, to gulasz z dzika naprawdę nam smakował. Szkoda, że towarzyszyły mu niezbyt ciekawe surówki. Co do pierogów, to najbardziej przypadły nam do gustu te z kaszą gryczaną. Niezłe też były z kapustą i grzybami, za to farsz w ruskich nie wzbudził naszej sympatii. Ale i tak większość pierogów zabranych na wynos zniknęła tego samego wieczora.
Do Czarnego Koguta można wstąpić będą w okolicy, ale wyprawiać się do niego specjalnie nie warto. Zwłaszcza, że ceny mają iście krakowskie. Na ulotce chwalą się, że polecają ich sam Piotr Bikont i Robert Makłowicz, warto jednak zauważyć, że wydawnictwa na które się powołują pochodzą z połowy pierwszej dekady XX! wieku. Od tego czasu trochę się chyba jednak w Kogucie zmieniło.
Obiad dla czterech osób wyniósł nas prawie 200 PLN. Dużo. Przecież to w końcu Bieszczady.
Zajazd Pod Czarnym Kogutem, Czarna Górna 56a, Czarna.
aga
lis 05, 2013 @ 15:02:17
Witam Państwa, nie polecam karczmy TROL w Cisnej. Jedzenie ktore otrzymaliśmy to skandal!!!! Karkówkę ledwo dało się ugyżć nieprawdopodoba podeszwa,,,, Natomiast 5 stawów w ustrzykach dolnych to miejsce godne polecenia,
Dorota
paź 31, 2014 @ 10:34:37
Knajpa Czarny Kogut z tyglądu bardzo ładna, ale nie jedziemy tam przecież w celu zwiedzania, gdybym chciał zwiedzać to poszedłbym do muzeum 🙂 Do rzeczy – jedzenie poniżej przeciętnej, a ceny jak z Krakowskiej starówki… i jak dla mnie jednym z poważniejszych problemów jest w tym zajeździe BRÓD !!! Dostalismy brudne sztućce, stoły strasznie brudne, a zabytkowy wystrój który na pierszy rzut oka wygląda ładne, po chwili okazuje się, że jest na nim kurzu i spalonego tłuszczu chyba z kilkunastu lat.
Tak więc nie polecam zatrzymywać się tutaj na posiłek, chyba, że ktoś lubi jadać w takich warunkach, polecam w lecie na piwo przed budynkiem na ławczkach, bo okolica jest naprawdę piękna 🙂
Marco Polo
sie 21, 2016 @ 20:59:10
aż slinka cieknie dla mnie jedna z głownych atrakcji przy podróżach to własnie jedzenie heh. Nie nie jestem gruby:P Przy okazji własnie polecam tu zajrzeć http://www.naszebieszczady.com/co-jesc-w-bieszczadach/