Gangsterskie burgery czyli Tarantiro (zamknięte)
Jako, że od pewnego czasu pracuję w biurowcu przy pętli na Czerwonych Makach, nadarzyła się w końcu okazja aby odwiedzić zlokalizowany w tej okolicy food truck Tarantiro Slow Food Burger. Jako, że Widelec pracuje w zupełnie innej części Krakowa, do testowania burgerów zaprosiłam kolegę z pracy, tak aby móc Wam przedstawić opinię o ich burgerach zarówno z męskiego, jak i żeńskiego punktu widzenia.
Na wizytę w Tarantiro wybraliśmy słoneczny, jesienny dzień i po złożeniu zamówienia zasiedliśmy w zorganizowanym przy ciężarówce „ogródku”. Poza poniedziałkiem, kiedy to otwierają dopiero o 15, Tarantiro czynne jest od południa. Byliśmy więc jednymi z pierwszym klientów tego dnia i czas oczekiwania an burgery wyniósł około 10 minut.
Ja zdecydowałam się na klasyczną kompozycję czyli burgera BBQ (20 PLN), mój towarzysz zdecydował się na ser Alfonsa (19 PLN), którego, sądząc po składzie, można uznać za cheeseburgera. W porównaniu do burgera BBQ był uboższy o sos barbecue i bekon.
Nasze wrażenia z konsumpcji były dość podobne: smaczna i dobrze zgrillowana, choć na pierwszy rzut oka niezbyt zachęcająca, bułka (wydawała nam się jakaś strasznie płaska). Mięso za to, niestety, strasznie suche, przez co trudno jest zjeść całego burgera, nie pomagając sobie przy tym jakimś napojem. Smak bekonu jakoś kompletnie umknął mojej uwadze i mam wrażenie, że było go raczej niewiele. Sytuacji nie uratował nawet cheddar. Zamuliło nas.
Wycieczki do Tarantiro już raczej więc nie powtórzymy. A szkoda, bo choć zazwyczaj staram się przygotowywać obiad/lunch do pracy samodzielnie, to zdarzają mi się dni lenistwa, w wtedy chętnie zjadłabym coś oferowanego przez okoliczne punkty gastronomiczne. Niestety Tarantiro dołączył do miejsc, które raczej będę omijać w porze lunchu.
Dwa burgery i Mr. Dark: 46 PLN.
Tarantiro, ul. Bobrzyńskiego 10, Kraków